wtorek, 22 maja 2012

Rozdział 9


Harry : 



Dotarliśmy do hotelu w Manchesterze. Był olbrzymi i luksusowy. Oczywiście nie odbyło się bez hucznego przywitania przez fanów.Udzieliliśmy parę wywiadów po czym udaliśmy się do apartamentu. Przepychając się wpadliśmy do pokoju. Był wielki i nowoczesny. Była tu jakaś sofaplazma, stół i wyjście na balkon. Po prawej i lewej stronie były dwie pary drzwi.  Jak wygłodniałe wilczury rzuciliśmy się do sypialni by zająć jak najlepsze łóżka. Wybrałem pierwsze drzwi z lewej.
- O TAAAAAK!! - Wrzasąłem i rzuciłem się na wysokie podwójne łóżko posłane atłasową narzutą - JA TU ŚPIĘ ! ! - wydarłem się na cały głos. Łóżko było bardzo wygodne. Przymknąłem oczy relaksując się chwilą ciszy. Nagle usłyszałem ciche pukanie. Zza drzwi nieśmiało wyjrzał Louis.
- Hazza? - spytał - mogę spać z Tobą? Bo nie ma już wolnych łóżek... - Poklepałem miejsce obok siebie na znak, że ma usiąść. Powoli zbliżyłem swoje usta do jego. Były gorące i miękkie. Moje serce zabiło szybciej. Tak bardzo go kochałem.
- Lou... Naprawdę się mnie pytasz? - zamruczałem i nie dając mu dojść do słowa ponownie wpiłem się w jego wargi. Wstałem z łózka i z zamiarem rozpakowania walizki poszedłem do salonu. Przy okazji zajrzałem jeszcze do pozostałych pomieszczeń. Zaraz obok naszego
pokoju znajdowała się łazienka. Po przeciwnej stronie były dwa pokoje. W jednym spał Zayn, a w drugim Niall z Liamem na osobnych łózkach. Byłem strasznie dumny, gdyż trafił mi się najlepszy pokój, z podwójnym łóżkiem. Zabrałem się do rozpakowywania torby. Zajęło mi to dość dużo czasu gdyż wszystko pedantycznie układałem na półkach. Na dworze panował już zmrok.
-Harry, szybciej.... - jęczał Niall - spóźnimy się na kolację, a ja jestem głodny.. - zapłakał. Nie chcąc by przyjaciel cierpiał, rzuciłem ostatnie rzeczy na półkę, po czym udaliśmy się do restauracji hotelowej. Jedzenie było bardzo pyszne, niestety dość szybko zniknęło przez blondyna. Dobijała godzina 21. Wszyscy udaliśmy się z powrotem do apartamentu. 
- To co robimy? - zapytał entuzjastycznie irlandczyk - Musimy w końcu porządnie wypocząć. Jutro będzie cały dzień harowania... - Rozwaliliśmy się na sofie, a Liam powiedział że jest zmęczony i idzie spać. Siedzieliśmy w milczeniu tępo spoglądając w plazmę wiszącą na ścianie. 
- No to może obejrzyjmy jakiś film - powiedział po chwili ciszy Zayn - nie chce mi sie tak nic nie robić. - zgodnie z jego propozycją wybraliśmy jakiś horror i włączyliśmy telewizor. Już niemal od samego początku bałem się potwornie. Na dworze było całkowicie ciemno a księżyc mocno rozświetlał pomieszczenie. Balkon zza szklanych drzwi wyglądał strasznie. Miałem wrażenie że coś się tam czai. Chwila napięcia. Oczekiwanie na dalszy ciąg wydarzeń... Nie. Za duża niepewność! Siedzieliśmy w milczeniu wyczekująco wpatrując się w ekran, świadomi że zaraz wydarzy się coś strasznego. W pokoju panowała okropna cisza.
Niepewnie odwróciłem głowę w celu sprawdzenia czy aby na pewno nic nie czai się na tarasie. Moje serce zamarło. 
- AAAAAAAAAAA!!!!!!!!! TAM KTOŚ STOI FAK! - prawie dostałem zawału 
- AAAA!!!!!!!!AAAA!!!!!AAAA!!!!!!AAAA!!!!!!! - zaczął krzyczeć Niall i automatycznie wtulił się w siedzącego obok niego Zayna. Wstałem z kanapy i pobiegłem na drugi koniec pokoju. 
Mój strach zmienił się w gardłowy śmiech. 
- Hahaha. Jaaaa... Spokojnie chłopaki to tylko gołąb. Zza zasłony wyglądał jak jakaś postać...- śmiałem się z wałesnej głupoty
- AAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!! - wrzasnął jeszcze głośniej Niall. - GOŁĄB ! - w jego oczach pojawiły się łzy strachu. Nie mogłem wytzymać ze śmiechu. Zapomniałem że ma fobię. Hahah... Zayn który padł ofiarą zrospaczonego blondyna musiał głaskać go po głowie i uspokajać. Wróciłem na swoje miejsce obok Lou. Gdy irlandczyk już się uspokoił powróciliśmy do oglądania filmu. Szczerze mówiąc ta sytuacja za bardzo mnie rozbudziła i nie miałem już ochoty na siedzenie bezczynnie gapiąc się w telewizor. 
- Ja już idę do pokoju.... Louis ? - powiedziałem posyłając mu znaczące spojrzenie dając równoczeście do zrozumienia że ma iść ze mną. Zamknłąłem za sobą drzwi, spojrzałem mu w oczy i głęboko odetchnąłem. Szatyn przyglądał mi się z zaciekawieniem. 
Chwycił mnie za ręce i delikatnie przyciągnął do siebie. 
- Jesteś piękny wiesz? - powiedział ciągle wpatrując się w moje oczy. To mnie trochę onieśmieliło. Nie chcąc dłużej przeciągać krępującej ciszy delikatnie musnąłem jego wargi.
Moje serce zabiło mocniej. Zawsze tak reagowałem. Czy to nie dziwne? Louis scisnął moje dłonie i zaczął oddawać pocałunki. Czułem jak wzrasta we mnie pożądanie. Przycisnąłem go do ściany opierając się o nią rękoma. Nasze języki delikatnie ocierały się o siebie, a ja czułem dreszcze na całym ciele. Wsunęłem mu rękę pod t-shirt i zacząłem delikatnie masować jego tors. Lou energicznym ruchem pchnął mnie w stronę łóżka, przy okazji pozbywając się bluzki. Usiadł na mnie okrakiem i zaczął delikatnie całować moją szyję, powoli odpinając guziki koszuli. Gładziłem go po plecach. Czułem jak budzą się we mnie emocje jakich nigdy jeszcze nie odczuwałem. Zacząłem ciężko oddychać, więc odsunęłem go na chwile od siebie by móc ochłonąć. Za chwilę znowu wpiłem się w jego wargi. Poczułem jak chłopak rozpina mi rozporek. Zamruczałem mu do ust z zadowoleniem. Chcąc przyśpieszyć bieg wydarzeń wstałem i ściągnąłem spodnie. Lou poszedł w moje ślady. Rozmierzwiłem opadające na czoło loki, po czym niemal rzuciłem się z powrotem na szatyna. Serce biło mi jak szalone. Drżącymi dłońmi błądziłem po jego nagim ciele trafiając w końcu na bokserki. Wsunąłem ręce pod materiał i zacząłem delikatnie masować jego pośladki. Poczułem jak całuje mój tors. Objąłem go nogami w biodrach i odchyliłem  głowę do tyłu pozwalając na dalsze pieszczoty. Przymknąłem oczy rozkoszując się chwilą. Gdy je otworzyłem nie mieliśmy już na sobie bielizny. Dziwne bo nawet nie poczułem jak ją ze mnie ściągał. Zawirowało mi w głowie. Był taki idealny. Jeszcze nigdy nie byłem tak zestresowany. Louis usiadł na przeciwko mnie i zaczął delikatnie masować moje kolana. 
- Jesteś pewny? - spytał najwyraźniej wyczuwając moje zdenerwowanie.
- Tak. Chcę Cię. Teraz.- powiedziałem stanowczo po czym wpiłem się w jego wargi. Poczułem jak uśmiecha się przez pocałunek. Chwycił mnie mocno za ramiona i gwałtownie przycisnął do pościeli. Zacząłem głośno oddychać. Poczułem przeszywający mnie ból połączony zarazem z niesamowitą rozkoszą.
- O FAK! Louis ! Matko ! Louis ! Kurrrrwa ! - wykrzyczałem nieświadomie. Miliard motylków latało po całym moim ciele. Ból już ustał, a została sama przyjemność.
Wydałem z siebie gardłowy jęk. 
- O KURWA! PRZEPRASZAM! - usłyszałem czyjś głos. Nie należał on do Louisa. Poczułem jak robi mi się słabo. Powoli odwróciłem głowę. W progu stał Niall ze wzrokiem tępo wpatrującym się w nas. Cholera. 


Niall :



Od razu wycofałem się z pokoju i z rumieńcami na policzkach usiadłem na kanapie obok Zayna. Tak podejrzewałem, że pomiędzy nimi coś iskrzy. Nie ukrywałem swojej radości. Byli razem tacy słodcy. Byłem na siebie zły że przerwałem im w tak ważnej chwili, a jednocześnie
zadowolony, że są razem. To takie dziwne. 
- Co jest misiu? - zpytał mulat siedzący obok mnie. Zauważył pewnie jak zacieszam. 
- Eee. Niiiic. - powiedziałem z zakłopotaniem. 
- Hahah. Jesteś taki słodziutki jak się rumienisz ! - powiedział po czym rozczochrał mi włosy. Po kilku minutach wygłupów położyłem mu głowę na  ramieniu i podniosłem na niego swój wzrok. 
- Zayn? 
- Tak Niall? 
- Kocham Cię wiesz? - powiedziałem uśmiechając się 
- Ja Ciebie też - delikatnie pocałował moje czoło. Jeszcze chwilę siedzieliśmy tak w ciszy, po czym wstałem i głęboko odetchnąłem. 
- Gdzie idziesz? - powiedział łapiąc mnie opiekuńczo za dłoń. 
- Idę spać. Jestem już zmęczony. - powiedziałem po czym ruszyłem w stronę pokoju mojego i Liama. Cichutko otworzyłem drzwi, tak żeby nie obudzić chłopaka. Ku mojemu zaskoczeniu wcale nie spał. 
- Hej Li, co jest? - powiedziałem siadając obok niego na łóżku. Chłopak mocno przytulił się do mnie. Poczułem jak moja bluzka robi się mokra od jego łez. - Nie płacz! Możesz mi powiedzieć co się stało, naprawdę ! - pogłaskałem go po plecach.
- To trudna sprawa. 
- To przez dragi? - spytałem niepewnie. 
- Trochę tak. Ale nie do końca o to chodzi. Tu chodzi o moją dziewczynę Margaret. A raczej byłą dziewczynę. - powiedział przez łzy. - To wszystko moja wina. Byłem taki Głupi. 
- Co zrobiłeś? - spytałem zaskoczony 
- Ona.. Ona..  - nie mógł z siebie wydusić ani jednego słowa. 
- No powiedz. Co ona? 
- Jest w ciąży. Przeze mnie. Nie chce mnie znać. - nastała chwila milczenia. Nie miałem kompletnego pojęcia co powiedzieć. Totalnie mnie zamurowało.
- Nie rozumiem. Jak to przez Ciebie. Zmusiłeś ją do tego? 
- Oczywiście, że nie. Zresztą nie ważne. Właściwie to przeze mnie się pokłóciliśmy. Ona chciała zabić to dziecko. Chciała dokonać aborcji. A ja się nie zgodziłem. - powiedział 
wybuchając głośnym płaczem. 
- Nie płacz Liam. Dobrze zrobiłeś. Skoro nie chciała tego dziecka, to znaczy że nie kochała Cię dostatecznie mocno. - powiedziałem, po czym poczułem jak moje gardło się zaciska. Również zbierało mi się na płacz. 
- Niall dziękuję. Za wszystko. Tylko Ty mnie wysłuchałeś. Jestem debilem. Ciągle ją kocham.
- Zapomnił o niej - powiedziałem czując jak pojedyncza łza spływa po moim policzku.


___________________________________________________________


Sorki. Wiem że beznadziejne. Mam nadzieję że następny rozdział będzie lepszy. 
Komentujcie plz.  :* 
Nan. 







środa, 16 maja 2012

Rozdział 8


Harry:



Wrzuciłem już ostatnie ubrania do walizki po czym zapiąłęm zamek. Nie pakowałem wszystkiego, bo nie wyjeżdżamy na długo. Tylko dwa koncerty i jakiś tam wywiad. Zszedłem na dół do chłopaków. Louis leżał rozwalony na obrotowym fotelu, Liam siedział na kanapie i z otępieniem wpatrywał się w jeden punkt, a Niall biegał po całym salonie i skakał z podekscytowania. 
- Haha, Niall uspokój się, przecież to nie jest nasz pierwszy koncert... - powiedział wchodzący do pokoju Zayn. 
- Matko przenajświętsza! Już się nie mogę doczekać ! - krzyknął irlandczyk i zaklaskał w dłonie. Nagle Liam zerwał się z kanapy i zarzucił na siebie płaszcz. 
- Zaraz wrócę. - rzucił wychodząc
-Ej! Za chwilę będzie taksówka! - krzyknął Louis 
- Nie czekajcie na mnie. Najwyżej sam dojadę na miejsce. - bardzo zdziwiło mnie jego zachowanie. Nie wiem co się z nim ostatnio dzieje.


Liam: 



Czułem się strasznie. Już nie mogłem dłużej wytrzymać. Paliło mnie w gardle i nie wiedziałem co z sobą zrobić. Gdyby Niall mnie wczoraj nie spotkał, prawdopodobnie zrobiłbym coś złego. Biegłem bardzo szybko zmierzając w kierunku domy Maggie. 
Stanęłem przed progiem i trzęsącą się ręką nacisnęłem dzwonek. Drzwi otworzyły się niemal momentalnie. 
- Czego chcesz? - zapytała oschłym tonem 
- Proszę wybacz mi - poczułem jak mój głos się załamuje - nie chciałem tego naprawdę! - oczy zaczęły mnie piec. - Możesz zrobić co chcesz, naprawdę ! Tylko błagam, wróć do mnie! -
ostatnie słowa wykrzyczałem przez łzy. Czułem jak miękną mi nogi. 
- I tak zrobiłabym to co chcę. Nie masz na to najmniejszego wpływu. - wycedziła przez zęby - 
to wszystko to całkowicie Twoja wina. 
- Tak bardzo Cię przepraszam - nie widziałem już dla siebie ratunku. Ona mi tego nie wybaczy. - Kocham Cię. Błagam nie opuszczaj mnie - schowałem twarz w dłoniach. 
- Jesteś żałosny. Doskonale wiem że byłeś ze mną tylko dla dragów. A pozatym mam to gdzieś. A teraz wynocha. I nie pokazuj mi się nawet na oczy. - drzwi zamknęły się z hukiem. 
Moje życie straciło sens. Nie mam gdzie się podziać. Nie mam co ze sobą zrobić. Widziałem tylko jedno wyjście by choć na jakiś czas o tym zapomnieć. Ruszyłem więc szybkim krokiem w stronę domu. Ku mojemu zdziwieniu chłopcy jeszcze nie pojechali. 
- No nareszcie! - rzucił Harry. Nie chcąc, żeby widzieli że płakałem, szybkim krokiem skierowłem się do mojego pokoju.
- Ej! Gdzie idziesz? Musimy już jechać ! I tak na Ciebie poczekaliśmy - krzyczał z dołu Zayn
- Już idę... Zapomniałem czegoś. - wyburknąłem. Wpadłem do mojego pokoju i rozejrzałem się. Zdenerwowany spojrzałem na półkę z DVD. Nie było tam nic prócz płyt. 
Przerzuciłem jeszcze dla pewności wszystkie opakowania. Przecież wiem gdzie je kładłem! Ręce zaczęły mi się trząść. Parapet pusty. Zaczęłem wywalać wszystko z szafek i regałów.
Zrzucałem wszystkie książki, wyrzuciłem wszyskie ubrania z komód. Ani śladu po białych tabletkach. Na moje czoło wstąpił zimny pot. 
- No kur**, gdzie do cholery jest to diabelstwo ! - wrzasnęłem nieświadomie. Usłyszałem kroki. 
- Tego szukasz? - zobaczyłem Nialla stojącego w progu. Trzymał małe pudełeczko z białymi tabletkami w środku. Zamórowało mnie. Jak mógł szperać w moich rzeczach? Jak mógł zabrać moją własność?
- Oddaj mi to - powiedziałem oschle wyciągając dłoń w jego stronę. 
- Chyba sobie żartujesz Liam. Ani mi się śni. Nie dostaniesz tego. Rozumiesz? Masz z tym skończyć. - powiedział i wyszedł z pokoju. Stałem jak wryty w ziemię.Gdy tylko dotarło do mnie to co powiedział wybiegłem z pokoju. Blondyn znikał w drzwiach toalety. 
- Niall debilu oddaj mi to ! - wrzasnęłem zdzierając sobie gardło. Wparowałem do łazienki. Chłopak właśnie wciskał spłuczkę. - Niall proszę Nie ! - wybuchnęłęm płaczem. Irlandczyk jednak nie zamierzał mnie posłuchać. Razem z szumem wody zniknęły narkotyki. Upadłem na kolana i zacząłem płakać. To jest jakieś chore. Mam zjebane życie. Niall podszedł do mnie bliżej i położył mi rękę na ramieniu. 
- Liam, kocham Cię i nie chcę by działa Ci się krzywda. Zrozum to, że chcę Cię chronić. - powiedział bardzo wolno i wyraźnie 
- Mówisz że nie chcesz by działa mi się krzywda, a sam mnie krzywdzisz - wyszeptałem. Nie miałem najmniejszej ochoty nigdzie jechać. Nie w takim stanie.


Niall:



Siedzieliśmy w busie jadącym do naszego hotelu. Nie mogłem się już doczekać. Liama zaciągneliśmy tu niemal siłą. Cały czas płacze i nie chce z nikim rozmawiać.
Cholernie się martwię. Nagle poczułem burczenie w brzuchu. Wyjąłem z torby kanapkę i zacząłem rozkoszować się jej smakiem. Była pyszna, to trzeba było przyznać. Byłem tak strasznie podekscytowany naszym wyjazdem, tak że aż zrobiło mi się niedobrze. Szturchnąłem siedzącego obok mnie Zayna. 
- Brzuszek mnie boli.. - powiedziałem 
- To zjedz coś misiu - powiedział i uśmiechnął się do mnie
- Ale to nie z głodu. Masz jakąś tabletkę? - powiedziałem i chwyciłem się za brzuch. Mulat zaczął szperać w swojej torbie i podał mi malutką kapsułkę. Szybko ją przełknąłem, po czym przytuliłem się do przyjaciela. 
- Mogę posłuchać? - powiedziałem pokazując na słuchawki, które miał w uszach. 
- Jasne - odrzekł podając mi jedną. Po chwili usłyszałem kojącą muzykę. Zamknęłem oczy. Byłem już zdecydowanie wykończony tym dniem. Nie zauważyłęm nawet kiedy zasnąłem.
* * *
Ze snu wyrwał mnie przyjemny zapach żelków. Momentalnie otworzyłem oczy. Zayn siedział obok minie i trzymał na kolanach olbrzymią paczkę Haribo. Automatycznie wyciągnąłem rękę i wpakowałem sobie całą garść misiów do buzi. Mmm... Na przeciwko nas siedzieli Louis i Harry, a Liam spał na siedzeniu obok. Najwidoczniej też już był wykończony. 
- O wreszcie wstałeś... A tak uroczo spałeś - zaśmiał się Louis. 
- O nie Boo Bear ! Co zrobiłeś ?! - zapytałem oburzony
- Jaaaa? Ja nie wiem o co Ci chodzi.- powiedział tłumiąc śmiech. Westchnęłem głęboko. 
- Zaynn.... Mógłbyś mi pożyczyć jedno ze swoich lusterek podręcznych? - zapytałem grzecznie
- Po co Ci ? - zapytał chichotając pod nosem - Baaaaardzo ładnie wyglądasz - powiedział i pocałował mnie nos, na co również Harry wybuchł śmiechem. 
- No dobra, dobra daj mi to lusterko - powiedziałem wyciągając dłoń
- No nie wiem czy jesteś wystarczająco odpowiedzialny... - powiedział, co wywołało kolejną falę śmiechu wśród przyjaciół. 
- No proszzęę!! - powiedziałem tupiąc nogą jak małe dziecko 
- No już już - powiedział tarmosząc mnie za policzki. Wyjął z torby małe zwierciadło, które natychmiast wzięłem z jego ręki.
- NO EEJJJ!! - krzyknąłem niemal budzac Liama. Wiedziałem. Jak spałem wymalowali moją twarz czarnym markerem. Miałem cały czarny czubek nosa i kocie wąsy. 
- To moje dzieło - powiedział dumnie Zayn
- Fajnie Malik , a teraz daj mi mokrą chusteczkę. - powiedziałem z zażenowaniem. Chłopacy wybuchli jeszcze większym śmiechem.
- Hahahaha! To był wodoodporny pisak! - Harry zaczął tarzać się po siedzeniach a po jego policzkach spływały już łzy wesołości. Ręką zacząłem energicznie pocierać policzek. 
Mieli ze mnie niezły ubaw, za to ja byłem porządnie wkurzony. Dlaczego to zawsze ja muszę być ofiarą ? 


________________________________________________________


Komentujcie moje misie ! Bardzo was proszę, bo nie wiem nawet czy mam kontynuować to opowiadanie... Wiem że nie mam zbyt dobrego stylu pisania, ale strasznie chcę wam jakoś przekazać tą treść :P Mam wielką nadzieję że wam się podoba mimo wszystko. 
Do następnego :) 
Nan. 


sobota, 12 maja 2012

Rozdział 7




Niall:



Szedłem ulicą rozglądając się dookoła. Słońce chowało się za ciemnymi chmurami, a wiatr kołysał koronami drzew.  W ręce trzymałem małą, żółtą karteczkę z adresem. Nie wiem gdzie szedłem, ale oczekiwałem, że znajdę tam Liama. Droga była niemal pusta, co sprawiało nieprzyjemne wrażenie. Poczułem jak na mój policzek spada zimna kropla wody. Zarzuciłem na głowę kaptur, w obawie że zaraz lunie. Dotarłem do skrzyżowania. Mimo iż nie było żadnego samochodu, uczynnie poczekałem na światłach. Deszcz kropił coraz mocniej. Po przejściu przez pasy stanąłem i zaczęłem szukać jakichś drogowskazów z nazwami ulic. Na moje nieszczęście nic nie zauważyłem. Ludzi też nie było bym mógł się zapytać o nazwę ulicy. 
Nie znałem Londynu na tyle dobrze by samemu się szlajać w poszukiwaniu nieokreślonego budynku. Przysiadłem na ławce i zaczęłem się przyglądać jak deszcz rytmicznie uderza o asfalt. Jestem beznadziejnym przyjacielem. Liam mógł teraz robić coś głupiego, a ja go przed tym nie mogę powstrzymać, bo siedzę i czekam na zbawienie. Rozpadało się już totalnie. Miałem płacz na końcu nosa. Nagle usłyszałem głosy dochodzące zza budynku. 
- Jesteś idiotą! Totalnym idiotą! Nie mogę w to uwierzyć! - krzyczała jakaś kobieta
- Przepraszam. Naprawdę przepraszam! 
- Nie przepraszaj mnie. Nie chcę tego słuchać. Nie mam ochoty nawet Cię oglądać. Jesteś BEZ-NA-DZIEJ-NY! Rozumiesz?! - smukła postać wybiegła zza wąskiej uliczki. Bardzo ładna dziewczyna. Blond włosy średniej długości, duże niebieskie oczy i ciemny makijaż. Trochę skąpo ubrana, nie powiem. Nie zastanawiałem się długo. Wstałem z ławki i chwiejnym krokiem podszedłem do mniejsca z którego wychodziła dziewczyna. Ciemna uliczka pomiędzy dwoma budowlami była pusta i zakończona betonowym murem.
Nie wyglądała za ciekawie. W ścianie dostrzegłem drzwi które prawdopodobnie były boczym wejściem do budynku. Bezzwłocznie je otworzyłem. W pomieszczeniu było dość ciemno i pachniało papierosami. Był to jakiś klub. Jakiś taki... dziwny. Oparłem się o ścianę. Na trzech stołach tańczyły jakieś dziewczyny w samej bieliźnie. Byłem w fatalnym humorze. Nic mi się nie chciało, nie odnalazłem Liama i do tego byłem zdruzgotany emocjonalnie. Tak. Dokładnie. Ktoś cały czas bezkarnie łamie moje serce.Ostatnio dużo o tym myślałem i wymyśliłem że jestem chory psychicznie. To w sumie dość prawdopodobna opcja. Moje rozmyślania przerwał słodki szept:
- Witaj kochanie... - ktoś pocałował mnie w policzek. Gdy się odwróciłem zobaczyłem jakąś obcą dziewczynę. Widać że była trochę podpita.
- Czeeeeść....- odparłem niechętnie. Dziewczyna obróciła mnie w swoją stronę i zacząła powoli odpinać guziki od mojej koszuli. Napoczątku odepchnęłem ją lekko, bo oburzyło mnie jej zachowanie, ale zaraz potem zdałem sobie sprawę, że to może być własnie szansa. Szansa na bycie szczęśliwym. Może nie w pełnym znaczeniu tego słowa, ale chociaż tak chwilowo. By zapomnieć o smutkach. Dziewczyna już po chwili rozpięła całą moją koszulę. Objąłem ją w pasie i zacząłem całować po szyi. Uśmiechnęła się widząc, że przejmuję inicjatywę i dłużej się nie opieram jej zalotom. Zdjęła całkowicie moją koszulę i wyrzuciła ją gdzieś na parkiet. Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem za sobą. Przy okazji zachaczyłem o bar i zamówiłem piwo. Pociągnąłem łyk rozkoszując się smakiem. Dziewczyna wpiła się w moje usta z pożądaniem. 
- Mmmm... - zamruczała, po czym chwyciła szklankę i wypiła całą pozostałą zawartość. Przedarłem się przez tłum i po omacku wyszukałem klamkę do drzwi od toalety.
Gdy tylko tam weszliśmy dziewczyna zdjęła bluzkę i rzuciła się na mnie. Swoimi dłońmi błądziła po moim ciele łapczywie mnie całując. 
Zaraz potem uklękła przede mną i spojrzała mi w oczy rozpinając mój rozporek. Czułem jak do moich policzków zaczyna dopływać krew. Chwyciłem ją za włosy i zacząłem je przeczesywać. Czułem że zaraz eksploduję. Czułem się dziwnie, tak jakbym kogoś zdradzał co było totalnie bez sensu, bo doskonale wiedziałem że tak nie jest. Właściwie teraz nabrałem więcej odwagi. Przymknąłem oczy. 
- Niall? - usłyszałem zapłakany głos. Natychmiast odwróciłem głowę.
- Kurwa Liam! Krzyknąłem zapinając rozporek, czym zdziwiłem klęczącą przede mną dziewczynę.Chłopak którego tak szukałem siedział skulony i zapłakany w kącie łazienki. Nie zastanawiając się dłużej podbiegłem do niego i mocno do siebie przytuliłem nie zważając na to że jestem pół nagi. Nie mogłem znieść widoku płaczącego przyjaciela. Po chwili sam zalałem się łzami. 
- Liam, co się stało? Czemu płaczesz ? - powiedziałem krztusząc się z rozpaczy. Chłopak nie odpowiedział. Załamał się tylko jeszcze bardziej. Widziałem, że nie chce teraz rozmawiać. Rozumiem to. Muszę tylko liczyć na to, że jak się już uspokoi to wszystko mi powie. 
Nie mogę pozwolić by uzależnił się od tego świństwa. 
- Liam, kocham Cię, proszę nie rób tego więcej. - wyszeptałem przez łzy. Dziewczyna widząc tą scenę najwyraźniej trochę się zmieszała. 
- Ekhem.. Może zadzwoń do mnie kiedyś... Jestem Karen. - powiedziała podając mi karteczkę z numerem telefonu. Raczej nie skorzystam, aczkolwiek z grzeczności wziąłem papierek. Dziewczyna wycofała się z łazienki uśmiechając się do mnie. Teraz zostałem tylko ja z Liamem. Trwaliśmy w uścisku jeszcze długo ciesząc się swoją obecnością. 


Louis:



Siedziałem na łóżku i wpatrywałem się w okno. Pogoda była okropna. Ciemne chmury zakrywały niebo, a po szybie spływały strużki deszczu. Zamknąłem oczy i pogrążyłem się w rozmyślaniach. O mojej miłości. O tym jedynym. To wszystko jest dziwne i dość podejrzane. Gdy wyznałem mu miłość nie spodziewałem się takiego toku wydarzeń. Spodziewałem się, że w najlepszym wypadku powie mi że musi to przemyśleć, że potrzebuje czasu, czy coś w tym stylu, a nigdy nie przyszło mi do głowy, że może mnie tak bez ostrzeżenia pocałować. Ale ten pocałunek był taki szczery. Sam już nie wiem. Pamiętam dokładnie tę chwilę. Jego wargi z początku delikatnie musnęły moje, tak jakby bał się, że go odrzucę. A to przecież ja mu wyznawałem miłość. Ale potem pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny... 
Dziwnie się czuję. Jakbym znowu to przeżywał. Jakbym znowu czuł jego idealne usta na swoich. To niesamowite uczucie miłości i bezpieczeństwa. Chyba trochę za dużo myślę. Tak, zdecydowanie. Otworzyłem oczy i westchnąłem. 
Jestem debilem. Nic mi się nie wydawało. Przede mną na łóżku siedział po turecku Harry i wpatrywał się w moje oczy w milczeniu. 
- Wyrwałem Cię z transu? - zapytał Harry z zawadiackim umieszkiem na ustach. Był taki idealny. Ten zachrypnięty głos, te bujne loki, które za każdym razem wywoływały u mnie dreszcze. Byłem tak zachwycony jego urodą, że wprawiło mnie to w otępienie. Stać mnie
było tylko na debilny uśmieszek. Hazza wybuchnął śmiechem widząc moją minę. 
- Oj Ty mój idioto! - ujął moją twarz w dłonie, pieszczotliwie tarmosząc mnie za policzki. 
- Puść! - zaczęłem chihotać. - Nie lubię tego ! - krzyknąłem wciąż się śmiejąc. - O NIE ! O NIE ! Tylko nie TO !! - loczek zaczął mnie gilgotać. Nie mogłem wytrzymać. Śmiałem się jak debil i miotało mną jak szatan. Normalnie to bym przywalił mu w twarz, ale ze względu,
że kochałem go ponad życie, nie mogłem go skrzywdzić. To się wycwanił! - Puszczaaaaaj! - jęczałem zmęczony gilgotaniem. - na szczęście po chwili przestał. Położyłem się na łóżko,  padnięty po naszych wygłupach. Harry ułożył się twarzą do mnie, tak że teraz w spokoju, 
wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Wierzchem dłoni zaczął gładzić mój policzek. 
- Kocham Cię Lou... - powiedział niezwykle zmysłowym głosem. On chyba robił to specjanie. Jeśli chciał mnie uwieźć, to z pewnością udało mu się to. Przybliżył swoją twarz do mojej i złożył na niej czuły pocałunek. Nie pozwoliłem mu jednak na to by się cofnął. Wplotłem palce w jego włosy. Chłopak zaczął wodzić swoim językiem po moim podniebieniu. Tak świetnie całował. Spojrzał na mnie swymi wielkimi, teraz intensywnie zielonymi tęczówkami po czym jeszcze raz obdarował mnie pocałunkiem, tym razem o wiele delikatniejszym i czułym. Takim pełnym zaufania. Wtulił swoją lokatą główkę w mój tors i usnął. 




____________________________________________________________


Sorki, że tak przeciągałam ten rozdział, ale nie miałam za dużo wolnego czasu...
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Niestety pod koniec nie napisałam tego co chciałam bo po prostu straciłam wenę :( Sorki :( Proszę zostawcie komentarz... Pozdrowienia i miłego weekendu, który i tak się już kończy ;( Eh. : * 


Nan.

sobota, 5 maja 2012

Rozdział 6


Niall:



Impreza skończyła się późno w nocy. Teraz mam takiego kaca, że nie mogę się nawet ruszyć z miejsca. Już jest po południu. Harry z Louisem ciągle śpią. Zayn jest u Cece , a Liam
zniknął wczoraj wieczorem i jeszcze nie wrócił. Zwlekłem się z łóżka, bo nie miałem już ochoty na wylegiwanie się. Nakarmiłem kebaba, podjadłem precelki z przed tygodnia i ogólnie snułem się po całej górze. Louis z Harrym ciągle słodko spali na kanapie na dole. Nie chciałem ich budzić, więc cały czas siedziałem u siebie w pokoju. Zadzwonił telefon.
- Niall? - usłyszałem zachrypnięty głos Liama - nie obudziłem Cię? 
- Nie już nie śpię. - powiedziałem z pełną buzią. 
- A to super. Słuchaj, byłem dzisiaj w nocy w domu, zanieść parę rzeczy i niechcący zostawiłem też taki papierek. Mógłbyś pójść do mojego pokoju,
i podać mi adres napisany na tej karteczce? - Spytał z nadzieją w głosie. 
- Ta, spoko. - powiedziałem po czym udałem się do pokoju Liama. Panował tam straszny bałagan. Na kanapie leżały porozwalane różne rzeczy. Pośród nich leżała także mała, żółta karteczka. 
- Candy street 42 a. Londyn - wyczytałem - to o to chodziło?
- Tak. Dzięki. Będę dziś wieczorem może. Jestem u mojej dziewczyny. - powiedział po czym się rozłączył. Nie zdążyłem nawet nic odpowiedzieć. A tak wgl. to jaka dziewczyna? Od kiedy Liam ma dziewczynę? Dobra w sumie to nie powinno mnie obchodzić. Jak będzie chciał to ją nam przedstawi. Już chciałem wychodzić, gdy moje oczy napotkały coś dziwnego. Na półce obok płyt z muzyką leżało dużo małych woreczków i pudełeczek, pełnych tabletek i różnych proszków. Podszedłem bliżej. Zamórowało mnie. Nie, to nie mogą być narkotyki. Przecież Liam nie był by na tyle głupi żeby zażywać takie świństwo.
Chwyciłem jedno z pudełeczek w rękę dokładnie się mu przyglądając. A jednak. Zrobiło mi się słabo. Nie zastanawiałem się długo. Poszedłem po reklamówkę i szybkim ruchem ręki zgarnąłem wszystkie dragi. Schowałem je w skrzyni na pościel w moim łóżku.
Nie mogę pozwolić aby popadł w nałóg. Jeśli to przez tą dziewczynę, to zrobię wszystko aby Liam przestał się z nią zadawać. Najlepiej, to poszedłbym do niego i obczaił tą całą laskę. Gdybym tylko wiedział gdzie mieszka... Zrobiłem się głodny, więc na palcach zszedłem 
do kuchni. Zrobiłem sobie bułkę i udałem się do salonu. Harry już nie spał. Siedział na kanapie obok śpiącego Louisa. Jestem ciekawy jak się tam zmieścili we dwoje. Mniejsza o to. Usiadłem na fotelu i zacząłem pałaszować pyszną bułeczkę. 
- Jak się spało? - zapytałem 
- Nie mów z pełną buzią, bo leci na mnie sałata. Spało się bardzo dobrze - powiedział Harry wyciągając kciuk w górę. - Tylko strasznie
mi nie dobrze. - złapał się za brzuch. 
- Też nie czuję się najlepiej. - przyznałem - A w ogóle pamiętasz coś z wczorajszej imprezy?- zaśmiałem się, bo wiedziałem, że on z Louisem wypili najwięcej. 
- Cooo? - zapytał. Najwidoczniej nic nie pamiętał. 
- Przez was Zayn o mało się nie utopił.. - na myśl o tym co mogło się stać zrobiło mi się nie dobrze. Nagle Louis kopnął Horrego przez sen, przez co loczek wylądował na ziemi.
Wywołało to u mnie napad śmiechu. Najwidoczniej obudziłem śpiącą królewnę. 
- Co się stało? - zapytał zaspany chłopak 
- Nic.. - Wycedził przez zęby Harry, masując swój obolały pośladek. Wybuchnęłem jeszcze głośniejszym śmiechem. 
- Ojj... - Louis chyba obczaił, że to przez niego Harry leży na ziemi - przepraszam kochanie.. - Louis pocałował loczka w czoło, na co on go zmierzył. 
Śmiałem się coraz głośniej. - Oj no przepraszaam. Chyba aż tak Cię twoja zacna dupcia nie boli Haroldzie? 
- Boli. - powiedział i skrzyżował ręce na piersiach. 
- Daj pomasuję - powiedział Lou, po czym sam wybuchnął śmiechem. 
Nasze wygłupy przerwał Zayn wchodzący do domu 
- Czeeść. - rzucił i obdarzył nas promiennym uśmiechem. 
- I jak tam było u Cece na noc? Robiliście coś ciekawego poza spaniem? - spytał jak na niego przystało Harry
- Ekhem.. - Zayn podrapał się po karku i niepewnym krokiem ruszył w stronę schodów. 
- HAHA ! Wiedziałem! - wykrzyknął loczek i przybił piątkę Louisowi. Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się strasznie smutno.  
 Odechciało mi się jeść. Powoli poczłapałem się w stronę mojego pokoju. 
Usiadłem na łóżku. Myślałem że wytrzymam. Jednak nie jestem tak silny jak myślałem. Zalałem się falą łez. 
- Płaczesz? - ujrzałem Zayna wychylającego się zza drzwi. Schowałem głowę w bluzę. Chłopak usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. 
- Misiu.. Co się dzieje? - pogłaskał mnie po policzku. Wybuchnąłem jeszcze większym płaczem. - Powiedz mi.. pomogę Ci. Proszę . 
- Nic się nie stało. Nic mi nie jest - wytarłem łzy rękawem. - Po prostu tak mi się smutno zrobiło. - mimowolnie wtuliłem głowę w jego klatkę piersiową. 
- Wszystko będzie dobrze. Nie martw się -  Pocałował mnie w głowę. Czułem się w jego ramionach tak bezpiecznie. Chciałem by ta chwila trwała wiecznie. 
Nie wiem co się ze mną dzieje. Ale to na pewno nie jest nic dobrego. 


Harry:



- Louis? - szepnąłem mu do ucha
- Słucham Cię skarbie?
- Kocham Cię, wiesz? - powiedziałem, po czym korzystając z chwili samotności delikatnie musnąłem jego usta. Pocałunek przeradzał się w coraz głębszy. Poczułem jak Lou błądzi swoimi dłońmi po moim nagim torsie. Pożądanie wzrastało we mnie coraz bardziej. Przygryzłem jego wargę. Pocałunkami schodziłem coraz niżej. Zatrzymałem się na szyi. Chwyciłem w zęby kawałek jego skóry i zacząłem delikatnie go ssać. Już po chwili ukazała się tam czerwona malinka.
- Co będziemy dzisiaj robić? - zamruczał mi do ucha 
- Chyba będę musiał odwiedzić swoją siostrę i wytłumaczyć się z wczorajszego zdarzenia.. no wiesz.. - na samą myśl o tym , że będę musiał sie przyznać przed siostrą, że jestem gejem, przeszły mnie ciarki. Nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Byliśmy idealnym rodzeństwem. To wydarzenie na pewno nią wstrząsnęło. 
- Pójdę z Tobą - zdeklarował się mój ukochany. 
- To może już chodźmy.. Chcę mieć to jak najszybciej za sobą. - powiedziałem, po czym zerwałem sie z kanapy i poszedłem do swojego pokoju w celu doprowadzenia się do porządku. Po kilkunastu minutach byłem już gotowy do drogi. Lou czekał na mnie w samochodzie. Gemma nie mieszkała daleko. Kilka minut drogi i byliśmy na miejscu. Strasznie się denerwowałem, serce biło mi jak szalone, a ręce drżały. Stanęliśmy przed wejściem do mieszkania mojej siostry. Boo Bear złapał mnie za rękę i uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Będzie dobrze - powiedział po czym pocałował mnie w policzek. Wzięłem głęboki oddech i wcisnęłem dzwonek. Drzwi się otworzyły i zobaczyłem w nich jej narzeczonego.
- Jest Gemma? - zapytałem drżącym głosem
- Jest, ale nie wydaje mi się żeby chciała się z WAMI widzieć. - zmierzył nas wzrokiem. Czułem jak moje nogi robią się miękkie. Nie wiedziałem, że jest aż tak zła. Że aż tak mnie znienawidziła. Nie mogę tego zrozumieć.
- Proszę, zawołaj ją. Chcę ją chociaż zobaczyć i przeprosić. - mój głos załamał się. Po policzku pociekła mi łza. Chłopak uległ moim prośbom. Za chwilę w drzwiach ukazała się moja siostra. Nic nie powiedziała. Jej twarz nie okazywała żadnych emocji.
- Gemma... Proszę. Wpuść mnie. Musimy porozmawiać.. - powiedziałem ze łzami w oczach. Zacisnęła usta.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Widziałam już dostatecznie dużo. - Zaczęła się wycofywać. Chciałem powiedzieć coś w stylu ' to nie tak jak myślisz' czy coś, ale to 
nie miałoby najmniejszego sensu. Nie miałem sie jak wyprzeć tego co zobaczyła. 
- Przepraszam. - tylko na tyle było mnie stać. Nie miałem kompletnego pomysłu co zrobić. Rozpłakałem się na dobre. 
- Shhhh... - Lou złapał mnie za rękę i zaczął delikatnie gładzić wierzch mojej dłoni kciukiem. Gemma odwróciła się i rzuciła nam niechętne spojrznie. 
- Wejdźcie. - powiedziała wzdychając. Weszliśmy do salonu. Ruchem ręki wskazała na kanapę. Usiedliśmy we wskazanym miejscu.
Zapadła cisza. Ręce trzęsły mi się coraz bardziej a na czoło wstąpił zimny pot. 
- Kocham go. - powiedziałem z zaciśniętym gardłem przełykając łzy. Właściwie to było wszystko co chciałem jej powiedzieć. W tych słowach zawarłem co najmniej tysiąc słów. 
- Wiem. - odpowiedziała dziewczyna. Bardzo mnie zdziwiła ta odpowiedź. Spodziewałem się zupełnie czego innego. Podniosłem głowę. 
- Skąd wiesz?
- Usłyszałam to z Twoich ust. Wtedy. - powiedziała, a głos jej mimowolnie zadrżał. - To ja przepraszam Harry. Nie wiem co sobie myślałam. Rozumiem to, że nie chciałeś mi tego jeszcze mówić. Ja.. nie wiem... - ukryła twarz w dłoniach, po czym głośno odetchnęła - Przepraszam. - wyszeptała. Wstałem z kanapy i mocno ją przytuliłem. 
Strasznie się cieszyłem że mi wybaczyła. Teraz będzie tak jak dawniej. 




__________________________________________________________


Przepraszam że tak długo pisałam :P Mam nadzieję że się spodoba, chociaż nie kryję, że jestem niezadowolona z tego rozdziału. I bardzoo was proszę abyście komentowali. Może mi coś podpowiecie albo coś. I. poza tym głupio mi tak wstawiać rozdziały jak nikt nie komentuje.. Nie wiem czy ktoś to wgl. czyta. Do następnego :*
Nan.