sobota, 12 maja 2012

Rozdział 7




Niall:



Szedłem ulicą rozglądając się dookoła. Słońce chowało się za ciemnymi chmurami, a wiatr kołysał koronami drzew.  W ręce trzymałem małą, żółtą karteczkę z adresem. Nie wiem gdzie szedłem, ale oczekiwałem, że znajdę tam Liama. Droga była niemal pusta, co sprawiało nieprzyjemne wrażenie. Poczułem jak na mój policzek spada zimna kropla wody. Zarzuciłem na głowę kaptur, w obawie że zaraz lunie. Dotarłem do skrzyżowania. Mimo iż nie było żadnego samochodu, uczynnie poczekałem na światłach. Deszcz kropił coraz mocniej. Po przejściu przez pasy stanąłem i zaczęłem szukać jakichś drogowskazów z nazwami ulic. Na moje nieszczęście nic nie zauważyłem. Ludzi też nie było bym mógł się zapytać o nazwę ulicy. 
Nie znałem Londynu na tyle dobrze by samemu się szlajać w poszukiwaniu nieokreślonego budynku. Przysiadłem na ławce i zaczęłem się przyglądać jak deszcz rytmicznie uderza o asfalt. Jestem beznadziejnym przyjacielem. Liam mógł teraz robić coś głupiego, a ja go przed tym nie mogę powstrzymać, bo siedzę i czekam na zbawienie. Rozpadało się już totalnie. Miałem płacz na końcu nosa. Nagle usłyszałem głosy dochodzące zza budynku. 
- Jesteś idiotą! Totalnym idiotą! Nie mogę w to uwierzyć! - krzyczała jakaś kobieta
- Przepraszam. Naprawdę przepraszam! 
- Nie przepraszaj mnie. Nie chcę tego słuchać. Nie mam ochoty nawet Cię oglądać. Jesteś BEZ-NA-DZIEJ-NY! Rozumiesz?! - smukła postać wybiegła zza wąskiej uliczki. Bardzo ładna dziewczyna. Blond włosy średniej długości, duże niebieskie oczy i ciemny makijaż. Trochę skąpo ubrana, nie powiem. Nie zastanawiałem się długo. Wstałem z ławki i chwiejnym krokiem podszedłem do mniejsca z którego wychodziła dziewczyna. Ciemna uliczka pomiędzy dwoma budowlami była pusta i zakończona betonowym murem.
Nie wyglądała za ciekawie. W ścianie dostrzegłem drzwi które prawdopodobnie były boczym wejściem do budynku. Bezzwłocznie je otworzyłem. W pomieszczeniu było dość ciemno i pachniało papierosami. Był to jakiś klub. Jakiś taki... dziwny. Oparłem się o ścianę. Na trzech stołach tańczyły jakieś dziewczyny w samej bieliźnie. Byłem w fatalnym humorze. Nic mi się nie chciało, nie odnalazłem Liama i do tego byłem zdruzgotany emocjonalnie. Tak. Dokładnie. Ktoś cały czas bezkarnie łamie moje serce.Ostatnio dużo o tym myślałem i wymyśliłem że jestem chory psychicznie. To w sumie dość prawdopodobna opcja. Moje rozmyślania przerwał słodki szept:
- Witaj kochanie... - ktoś pocałował mnie w policzek. Gdy się odwróciłem zobaczyłem jakąś obcą dziewczynę. Widać że była trochę podpita.
- Czeeeeść....- odparłem niechętnie. Dziewczyna obróciła mnie w swoją stronę i zacząła powoli odpinać guziki od mojej koszuli. Napoczątku odepchnęłem ją lekko, bo oburzyło mnie jej zachowanie, ale zaraz potem zdałem sobie sprawę, że to może być własnie szansa. Szansa na bycie szczęśliwym. Może nie w pełnym znaczeniu tego słowa, ale chociaż tak chwilowo. By zapomnieć o smutkach. Dziewczyna już po chwili rozpięła całą moją koszulę. Objąłem ją w pasie i zacząłem całować po szyi. Uśmiechnęła się widząc, że przejmuję inicjatywę i dłużej się nie opieram jej zalotom. Zdjęła całkowicie moją koszulę i wyrzuciła ją gdzieś na parkiet. Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem za sobą. Przy okazji zachaczyłem o bar i zamówiłem piwo. Pociągnąłem łyk rozkoszując się smakiem. Dziewczyna wpiła się w moje usta z pożądaniem. 
- Mmmm... - zamruczała, po czym chwyciła szklankę i wypiła całą pozostałą zawartość. Przedarłem się przez tłum i po omacku wyszukałem klamkę do drzwi od toalety.
Gdy tylko tam weszliśmy dziewczyna zdjęła bluzkę i rzuciła się na mnie. Swoimi dłońmi błądziła po moim ciele łapczywie mnie całując. 
Zaraz potem uklękła przede mną i spojrzała mi w oczy rozpinając mój rozporek. Czułem jak do moich policzków zaczyna dopływać krew. Chwyciłem ją za włosy i zacząłem je przeczesywać. Czułem że zaraz eksploduję. Czułem się dziwnie, tak jakbym kogoś zdradzał co było totalnie bez sensu, bo doskonale wiedziałem że tak nie jest. Właściwie teraz nabrałem więcej odwagi. Przymknąłem oczy. 
- Niall? - usłyszałem zapłakany głos. Natychmiast odwróciłem głowę.
- Kurwa Liam! Krzyknąłem zapinając rozporek, czym zdziwiłem klęczącą przede mną dziewczynę.Chłopak którego tak szukałem siedział skulony i zapłakany w kącie łazienki. Nie zastanawiając się dłużej podbiegłem do niego i mocno do siebie przytuliłem nie zważając na to że jestem pół nagi. Nie mogłem znieść widoku płaczącego przyjaciela. Po chwili sam zalałem się łzami. 
- Liam, co się stało? Czemu płaczesz ? - powiedziałem krztusząc się z rozpaczy. Chłopak nie odpowiedział. Załamał się tylko jeszcze bardziej. Widziałem, że nie chce teraz rozmawiać. Rozumiem to. Muszę tylko liczyć na to, że jak się już uspokoi to wszystko mi powie. 
Nie mogę pozwolić by uzależnił się od tego świństwa. 
- Liam, kocham Cię, proszę nie rób tego więcej. - wyszeptałem przez łzy. Dziewczyna widząc tą scenę najwyraźniej trochę się zmieszała. 
- Ekhem.. Może zadzwoń do mnie kiedyś... Jestem Karen. - powiedziała podając mi karteczkę z numerem telefonu. Raczej nie skorzystam, aczkolwiek z grzeczności wziąłem papierek. Dziewczyna wycofała się z łazienki uśmiechając się do mnie. Teraz zostałem tylko ja z Liamem. Trwaliśmy w uścisku jeszcze długo ciesząc się swoją obecnością. 


Louis:



Siedziałem na łóżku i wpatrywałem się w okno. Pogoda była okropna. Ciemne chmury zakrywały niebo, a po szybie spływały strużki deszczu. Zamknąłem oczy i pogrążyłem się w rozmyślaniach. O mojej miłości. O tym jedynym. To wszystko jest dziwne i dość podejrzane. Gdy wyznałem mu miłość nie spodziewałem się takiego toku wydarzeń. Spodziewałem się, że w najlepszym wypadku powie mi że musi to przemyśleć, że potrzebuje czasu, czy coś w tym stylu, a nigdy nie przyszło mi do głowy, że może mnie tak bez ostrzeżenia pocałować. Ale ten pocałunek był taki szczery. Sam już nie wiem. Pamiętam dokładnie tę chwilę. Jego wargi z początku delikatnie musnęły moje, tak jakby bał się, że go odrzucę. A to przecież ja mu wyznawałem miłość. Ale potem pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny... 
Dziwnie się czuję. Jakbym znowu to przeżywał. Jakbym znowu czuł jego idealne usta na swoich. To niesamowite uczucie miłości i bezpieczeństwa. Chyba trochę za dużo myślę. Tak, zdecydowanie. Otworzyłem oczy i westchnąłem. 
Jestem debilem. Nic mi się nie wydawało. Przede mną na łóżku siedział po turecku Harry i wpatrywał się w moje oczy w milczeniu. 
- Wyrwałem Cię z transu? - zapytał Harry z zawadiackim umieszkiem na ustach. Był taki idealny. Ten zachrypnięty głos, te bujne loki, które za każdym razem wywoływały u mnie dreszcze. Byłem tak zachwycony jego urodą, że wprawiło mnie to w otępienie. Stać mnie
było tylko na debilny uśmieszek. Hazza wybuchnął śmiechem widząc moją minę. 
- Oj Ty mój idioto! - ujął moją twarz w dłonie, pieszczotliwie tarmosząc mnie za policzki. 
- Puść! - zaczęłem chihotać. - Nie lubię tego ! - krzyknąłem wciąż się śmiejąc. - O NIE ! O NIE ! Tylko nie TO !! - loczek zaczął mnie gilgotać. Nie mogłem wytrzymać. Śmiałem się jak debil i miotało mną jak szatan. Normalnie to bym przywalił mu w twarz, ale ze względu,
że kochałem go ponad życie, nie mogłem go skrzywdzić. To się wycwanił! - Puszczaaaaaj! - jęczałem zmęczony gilgotaniem. - na szczęście po chwili przestał. Położyłem się na łóżko,  padnięty po naszych wygłupach. Harry ułożył się twarzą do mnie, tak że teraz w spokoju, 
wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Wierzchem dłoni zaczął gładzić mój policzek. 
- Kocham Cię Lou... - powiedział niezwykle zmysłowym głosem. On chyba robił to specjanie. Jeśli chciał mnie uwieźć, to z pewnością udało mu się to. Przybliżył swoją twarz do mojej i złożył na niej czuły pocałunek. Nie pozwoliłem mu jednak na to by się cofnął. Wplotłem palce w jego włosy. Chłopak zaczął wodzić swoim językiem po moim podniebieniu. Tak świetnie całował. Spojrzał na mnie swymi wielkimi, teraz intensywnie zielonymi tęczówkami po czym jeszcze raz obdarował mnie pocałunkiem, tym razem o wiele delikatniejszym i czułym. Takim pełnym zaufania. Wtulił swoją lokatą główkę w mój tors i usnął. 




____________________________________________________________


Sorki, że tak przeciągałam ten rozdział, ale nie miałam za dużo wolnego czasu...
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Niestety pod koniec nie napisałam tego co chciałam bo po prostu straciłam wenę :( Sorki :( Proszę zostawcie komentarz... Pozdrowienia i miłego weekendu, który i tak się już kończy ;( Eh. : * 


Nan.

1 komentarz:

  1. Nie tylko ty straciłaś wenę ;c. Ja również nie mam pomysłu na drugi rozdział ;c.
    Ale twoje opowiadanie jest wspaniałe ;d.

    Jeśli chcesz to wejdź : http://iloveyoumorerap.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń