niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział 3


Harry :





Dzisiejszego ranka obudziła mnie wrzawa panująca w domu. Od jakiejś pół godziny wierciłem się w łóżku. Słońce dawno już wstało, chłopacy najwyraźniej też. Dalsze wygrzewanie się w ciepłej pościeli nie miało sensu. Zwlekłem się więc powolnie i poczłapałem do łazienki.
Trochę się zlękłem gdy zobaczyłem swoje odbicie w lustrze. Wielkie wory pod oczami, potargane włosy obklejone malinowym kiślem , który wczoraj wylał na mnie Niall. Wszedłem pod prysznic. Tego było mi trzeba. Od razu się rozbudziłem. 
Niestety ten błogi stan nie trwał długo. Ktoś zaczął walić w drzwi łazienki.
- Harry? - usłyszałem zachrypnięty głos Louisa.  Wyszedłem, wytrzepałem włosy , po czym przekręciłem kluczyk. 
Lou stanął w progu i patrzał na mnie z zakłopotaną miną.
- Sory, nie widziałem że się kąpiesz - powiedział wycofując się
- Spoko - powiedziałem przyciągając go delikatnie za rękę. - nie przeszkadzasz mi. Wytarłem się dokładnie i wysuszyłem włosy cały czas przyglądając się Louisowi układającemu fryzurę. 
- Tak sobie myślałem - zaczął Lou - że może chciałbyś dokończyć wczorajszy spacer.. Chciałbym Ci jeszcze coś pokazać - powiedział z nadzieją w głosie 
- Super ! Myślałem, że już nie zapytasz - zażartowałem i uśmiechnęłem sie pod nosem. Powlokłem się do swojego pokoju i stanąłem przed szafą. Nie miałem pojęcia jak sie ubrać. W końcu zdecydowałem, że w ogóle się nie ubiorę. Chłopacy nie mieli nic przeciwko bym chodził nago , a tak było najwygodniej. Wsunąłem kapcie i poszedłem na dół. Moim oczom ukazał się dziwny widok. 
- Liaam.... Czemu tarzasz się po podłodze .. ? - powiedziałem z niepewnością w głosie, zastanawiając się czy to aby napewno ten sam Liam Payne. Wybuchnął śmiechem. Postanowiłem, że nie skomentuję. Poszedłem spokojnym krokiem do kuchni. Zaraz tego pożałowałem. W kuchni zastałem bowiem Zayna , który razem z Cece piekł babeczki.
- O FUCK!! - wrzasnęłem wybiegając z kuchni. Nie wiedziałem, że ona tu jest. Gdybym wiedział, to może bym jednak coś na siebie włożył. 
- Co się stało ? - spytał Niall, który siedział na kanapie i chrupał chipsy.
- Eee.. nic nic - powiedziałem i pobiegłem się ubrać. Zarzuciłem na siebie luźną bluzę i ubrałem beżowe spodnie. Było mi trochę głupio schodzić znowu na dół, ale się przełamałem. W korytarzu wpadłem na Cecilię. Obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem. Bardzo ją lubiłem.
Znaliśmy się już od samego początku powstania One Direction. Zawsze było obok Zayna. Zawsze dodawała mu otuchy. Troszczyła się o niego, chciała tylko i wyłącznie jego dobra. Czasem się jej dziwiłem. Była w stanie wybaczyć mu wszystko. 
Zayn był typem imprezowicza, lubił się napić, czasem pod wpływem alkoholu robił głupie rzeczy których potem żałował. Nie raz zdarzyło się , że zdradził Cece. Ale ona tylko trochę pokrzyczała, a zaraz potem mu wybaczała. Gdybym był na jej miejscu , już 
dawno bym zerwał z takim palantem. Bez urazy dla Zayna. Poprostu jest strasznym farciarzem. 
- Hazza, wiesz muszę Ci coś powiedzieć w tajemnicy. Tylko ciiii ! - szepnęła mi do ucha - Wiesz, że Zayn ma niedługo urodziny.. Planuję urządzić mu imprezę, ale taką odjechaną. Nad morzem. W zajebistym klubie. Mam nadzieję że mi pomożesz .. - powiedziała rozentuzjazmowana.
- No pewnie! Już się nie mogę doczekać - Krzyknęłem, chyba trochę zbyt głośno. Impreza. To coś czego mi brakowało. Alkohol , laski, głośna muzyka. Nie pogardzę . Cece ucieszyła się, że tak zareagowałem. Cały w skowronkach pobiegłem w podskokach do salonu i rzuciłem się na kanapę obok Nialla. Objąłem go ramieniem. 
- Co tam Nialluś? - powiedziałem wesoło 
- Niicc.. - powiedział trochę zasmuconym głosem. Coś go trapiło. Nie chciałem jednak się dopytywać o co chodzi. Wiem że tego nie lubi, a i tak by mi nie powiedział. Chwycił w ręce konsolę do gry i zaczął się na niej wyżywać. Do salonu wszedł Zayn. Usiadł na 
fotelu i włączył telewizor. Zaraz za nim weszła jego dziewczyna. Zarzuciła mu ręce na szyję i obdarzyła go czułym pocałunkiem. Niall wstał z wkurzoną miną z kanapy i głośno tupiąc pobiegł do swojego pokoju. Nie wiem co go napadło. Dość dziwne zachowanie jak na niego. 
Nagle poczułem jak ktoś delikatnie muska mnie palcami po szyi. Wzdrygnąłem się. Trochę to gilgotało.
- Harry... - zamruczał mi do ucha. To był Louis. Od razu poznałem jego głos. Odwróciłem się w jego stronę.
- Słucham Cię Boo Bear. - powiedziałem z uśmiechem na ustach. Wiem, że nie przepadał za tym przezwiskiem.
- No weeeź.. Wszystko popsułeś ! - powiedział śmiejąc się. - To chcesz ze mną w końcu iść na miasto? Nie pokazałem Ci jeszcze wszystkiego. 
- Ty się jeszcze mnie pytasz? - Zerwałem się z kanapy. Już nie mogłem się doczekać tego, co chce mi pokazać Louis. Zarzuciłem na siebie beżowy płaszczyk i wcisnąłem białe conversy. Louis czekał już na dworzu. 
Najpierw poszliśmy do pobliskiej lodziarni i kupiliśmy lody włoskie. Uwielbiam je. Zawsze w wakacje chodziłem z Louisem na długie spacery, kupowaliśmy lody
i jak zwykle odwalała nam szajba, tak że ludzie idący na ulicy dziwnie się na nas patrzeli. Lou to naprawdę wspaniały przyjaciel.
Właśnie przechodziliśmy obok Nandos. Przypomniał mi się Niall. Nie wiem co go ugryzło. Głupio zrobiłem, że jednak nie zapytałem się co go trapi. Może właśnie tego potrzebował - szczerej rozmowy . Jestem debilem. Z rozmyślań wyrwał mnie Louis. 
- Jak myślisz hazza, czy lody czekoladowe da się sprać z płaszcza? - spojrzałem na niego jak na debila.
- Skąd mam wiedzieć. Pewnie się da. 
- A to dobrze - powiedział Lou z zawadiackim uśmiechem 
- Jestem gdzieś brudny? - zapytałem lekko zaniepokojony. 
- Tak - powiedział Lou i wybuchnął śmiechem. Zrobiłem się cały czerwony. Nerwowo zaczęłem szukać plamy. 
- I co mi kłamiesz - powiedziałem - nie jestem wcale brudny.
- Tak sądzisz ? - powidział Lou , po czym wsadził swój lód centraline w moją rękę. 
- LOUIS ZABIJĘ CIĘ ! - wydarłem się na niego. - zobaczysz, pożałujesz tego. - Lou automatycznie się odsunął - Haha ! Zaatakuję cię w najmniej oczekiwanym momencie ! - postraszyłem go. 
- Hazzaaa... Rozejm ? - powiedział wyciągając rękę.
- HAHA ! Teraz rozejm?- powiedziałem , ale mimo wszystko podałem mu rękę. Nie chciałem się z nim kłócić. Resztę drogi spędziliśmy na opowiadaniu sobie żartów, które innym ludziom wcale nie wydawałyby się zabawne. Ja za to niemal tarzałem się ze śmiechu.
Strasznie bolały mnie już nogi. Przeszliśmy prawie cały Londyn.
- Lou, daleko jeszcze? Gdzie Ty mnie prowadzisz do cholery? - jęczałem. On tylko uśmiechnął się pod nosem.
- Już niedaleko. - powiedział po czym skręcił w ślepą uliczkę. Trochę mnie to zdziwiło. Czyżbyśmy byli już na miejscu? Jednak nie. Lou, mimo iż droga się już skończyła , wyminął barierkę zakazu wjazdu. Przed nami rozciągał się piękny las. Zaczęło się robić coraz bardziej ciekawie. Szliśmy wydeptaną leśną dróżką. Naokoło nas rosły piękne drzewa, kwieciste krzaki i poziomki. Ten las był wielki. 
- Już prawie jsteśmy na miejscu. - powiedział odwracając się do mnie. Nagle zobaczyłem coś niesamowitego. Przede mną rozciągało się jeziorko. Było bardzo czyste. Można było zobaczyć nawet kamyczki leżące na dnie. Za jeziorkiem stał wielki, stary, drewniany dom. Widać, że już opuszczony. Panowała tu niesamowita aura. Czułem się taki spokojny, zrelaksowany, bezpieczny. Po prostu szczęśliwy. Louis wszedł na pomost i usiadł na nim , tak że jego nogi muskały wodę. Poklepał miejsce obok siebie na znak że mam usiąść.
- Pięknie tu. - zacząłem. 
- Tak. - powiedział Lou , po czym głęboko westchnął. - Wiesz, to miejsce ma dla mnie szczególne znaczenie. - powiedział drżącym głosem. - Widzisz, gdy byłem jeszcze małym chłopcem, często przyjeżdżaliśmy z rodzicami na wakacje do Londynu. Pamiętam to doskonale - uśmiechnął się - miałem tu nawet kolegów i koleżanki. Rodzice mieli tu znajomych, więc zostawaliśmy u nich. Mieszkali niedaleko tej ślepej uliczki , przez którą dziś przechodziliśmy. Wyprowadzili się 5 lat temu. Wtedy życie było takie proste. - powiedział dumając chwilę - Kiedyś rodzice razem ze znajomymi robili grilla. Niestety nie przychodziły żadne dzieci więc nie miałem się z kim bawić. Strasznie mi się nudziło. Postanowiłem pójść do lasu pozbierać poziomki... I gdy tak chodziłem po lesie wpadłem w końcu na to miejsce. 
Na werandzie domu na bujanym fotelu siedziała stara kobieta. Podeszłem do niej i się przywitałem.  Bardzo się ucieszyła, widać że nikt jej nie odwiedzał. Usiadłem obok na werandzie i zacząłem opowiadać jej różne śmieszne historie. 
Była bardzo szczęśliwa, że ktoś w końcu złożył jej wizytę... Od tego momentu przychodziłem  tu codziennie. Tak miło spędzałem z nią czas. Była dla mnie jak babcia. Zawsze potrafiła mnie wysłuchać, dawała różne rady. Często siadaliśmy właśnie na tym pomoście, a ona opowiadała mi bajki. Co roku przyjeżdżaliśmy w to miejsce, a ja zawsze odwiedzałem ' moją babcię ' . Mimo iż byłem coraz starszy bardzo lubiłem do niej przychodzić. Tylko ona znała mój największy sekret. Tylko ona potrafiła mnie zrozumieć i wysłuchać. 
Gdy tu się wprowadziliśmy, przypomniałem sobie te wspaniałe czasy. Koniecznie chciałem Ci pokazać to miejsce. Podzielić się z Tobą moimi przeżyciami. Jesteś w końcu moim najlepszym przyjacielem... - westchnął - Wiedziałem że ona umarła. Już gdy byłem mały, była bardzo stara. Mimo to miałem cichą nadzieję, że ją tu zobaczę, przytulę i poczuję się znowu jak mały chłopiec - po jego policzku spłynęła łza. Natychmiast ją otarł, jakby nie chciał
bym zobaczył że płacze. Przytuliłem go mocno do siebie. 
- Dziękuję Ci Louis, że mi to mówisz. To dla mnie bardzo ważne. - pogłaskałem go po ramieniu.
- Harry, przyprowadziłem Cię tutaj jeszcze z jednego względu. Jesteś dla mnie naprawdę ważny. Czuję, że mogę Ci powiedzieć wszystko i także mnie wysłuchasz, tak jak ona.. 
- Oczywiście. Pomogę Ci jak tylko mnie poprosisz. - poczułem się doceniony. Było mi z tego powodu bardzo miło.
- No bo widzisz... To jest strasznie ciężkie. Nie wiem jak Ci to powiedzeć. Nigdy tego nikomu nie mówiłem, nie licząc tej starszej kobiety, ale wtedy to przyszło mi całkiem naturalnie. Byłem jeszcze młody, beztroski i nie wiedziałem , że to może komuś przeszkadzać. - ponownie otarł łzy. - Jesteś dla mnie najważniejszy na świecie. Wszystko bym oddał by zawsze mieć Cię przy sobie. Jesteś dla mnie jak lekarstwo na wszystkie smutki. Harry, kocham Cię. Naprawdę Cię kocham. - ostatnie słowa wypowiedział załamującym się głosem. Nie mogłem w to uwierzyć. Nie mogłem tego pojąć. Właściwie nie wiem co mną pokierowało. Może będę tego żałował. Wiem tylko, że nic więcej mnie w tej 
chwili nie obchodziło. Tylko on. Chwyciłem jego twarz w dłonie i delikatnie musnąłem jego wargi. Pogłębił pocałunek. Wplótł ręce w moje loki. Odsunąłem się delikatnie od niego. 
- Harry kocham Cię. Nade wszystko. Proszę nie opuszczaj mnie.
- Nigdy Cię nie opuszczę. - powiedziałem, po czym znowu wpiłem się w jego usta. 


__________________________________________________________


Eh. W końcu udało mi się napisać rozdział 3. Wiem, że mam tempo pisania żółwia :P 
Na szczęście mam już kompletny plan na napisanie dalszych rozdziałów. Ten tylko z perspektywy Harrego, gdyż trochę za bardzo się rozpisałam. Chciałam dodać jeszcze Nialla, ale to potem. Mam nadzieję, że się spodobało. 
PS. Wiem, że jest pełno błędów i pod koniec się nie klei. Sorry za to :P 
Nan.



1 komentarz: