wtorek, 24 kwietnia 2012

Rozdział 4


Harry :



Przez ostatnie dni zbyt wiele się nie działo.  Louis nie chciał ze mną rozmawiać o tym co zdarzyło się między nami w lesie. Dzisiaj w nocy nie mogłem spać. Cały czas  myślałem o nas. Bałem się, że on to uznał za jednorazowe przeżycie.  W sumie to też tak na początku to postrzegałem. Ale coś się we mnie obudziło. Jak go widzę serce mocniej mi bije, oddech przyśpiesza i zalewam się rumieńcem. Chyba naprawdę się zakochałem. To bardzo dziwne uczucie.  Miałem kilka dziewczyn, ale do żadnej z nich nie czułem czegoś takiego co teraz czuję do Louisa. Coś od środka rozdzierało mnie za każdym razem,  gdy obok niego przechodziłem. Chciałem mu powiedzieć co do niego czuję, ale wiedziałem, że on nie chciał tego słuchać. Po prostu to wiedziałem. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła 5 rano. Przymknąłem powieki w nadziei na krótką drzemkę, mimo iż nie byłem wcale zmęczony. 
Nagle usłyszełem ciche tupanie. Nie chciało mi się nawet otwierać powiek. 
- Harry..? - usłyszałem ciszy szept nad moim uchem - Wstań, miałeś mi pomóc przecież..
- Cece? Co ty tu robisz? - powiedziałem ospałym tonem, powoli otwierając oczy 
- Ej! Ciszej ! Zayn nie może się dowiedzieć, że tu jestem. Wstań szybko i zejdź na dół. Wszystkie rzeczy mam już w aucie.
- Mhmm - zamruczałem. W sumie to nie miałem ochoty dłużej pozostawć sam na sam z własnymi myślami. To tylko sprawiało mi ból. Bardzo ucieszyłem się więc na myśl o tym, że będę zajęty czymś na tyle, że nie będę mógł użalać się nad swoim losem. Gdy dziewczyna
tylko opuściła pokój , ubrałem szarą bluzę i brązowe rurki po czym zszedłem na palcach na dół. Cece stała już w drzwiach z wielkim uśmiechem i torbami pełnymi serpentyn. 
- Daj pomogę ci. - powiedziałem i wzięłem z jej rąk ciężkie siatki.
- Nie trzeba- pryhnęła - Myślisz że mam kisiel zamiast mięśni? - powiedziała i lekko uderzyła mnie piąstką w ramię. Po pół godzinie byliśmy już na miejscu.  Szum fal było słychać już z parkingu. Otworzyłem bagażnik. Trochę mnie zatkało. Był cały zawalony różnymi dziwnymi rzeczami, kartonami i innymi nieokreślonymi sprzętami. 
- Co Ty się wprowadzasz tu? - powiedziałem z ironią. 
- No weź przestań. Przecież to wszystko jest potrzebne. Trzeba w końcu jakoś udekorować to miejsce, a poza tym nie może się obejść bez muzyki, więc załatwiłam nagłośnienie. Musi być idealnie - wyszczerzyła się.
- No dobra. To od czego mam zacząć ? - spytałem. 
- Może najpierw zanieś te głośniki i od razu je podłącz. 
Zgodnie z poleceniem wyciągnęłem sprzęt grający i zacząłem  tachać go przez parking. Po drugiej stronie ulicy było dość strome zejście na plażę.
Nie miałem jednak żadnych problemów z pokonaniem wzniesienia. Już po chwili stałem na piasku i przyglądałem się jak słońce ' wyłania się ' z odmętów morskich. Pewnie jest już 6. Rozejrzałem się naokoło. Po lewej stronie dostrzegłem budynek pomalowany na jasno miętowy odcień. Zgadywałem, że to jest ten owy klub, w którym odbędzie się przyjęcie Zayna.  Przytargałem więc głośniki do miejscówki. Było tam bardzo przyjemnie. 
Po prawej stronie od wejścia rozciągał się długi bar, bogaty w różne rodzaje alkoholów.  Za barkiem były toalety. Po lewej stronie za to było dość sporo wolnego miejsca do tańczenia.
Było tu dość mało okien, więc miejsce sprawiało wrażenie zatłoczonego.  Szukałem wzrokiem miejsca gdzie mógłbym rozstawić sprzęt.  W rogu stała konsola DJ-a - prezent dla Zayna. Składaliśmy się na nią z chłopakami. W końcu DJ MALIK będzie mógł pochwalić się swoimi umiejętnościami. Głośniki rozstawiłem mniej więcej w równych odległościach, 
tak aby muzyka dobrze się rozchodziła. Gdy wszystko było już podłączone, wyszedłem na zewnątrz. Przedemną rozciągało się piękne morze. Wybrzerze było niesamowicie urozmaicone. Mimo iż przed klubem był piasek to po lewej stronie rozciągał się pas skał, a nawet urwistych klifów.  Odwróciłem się w drugą stronę i dostrzegłem Cece która próbowała udźwignąć wszystkie toboły. Szybko podbiegłem i odciążyłem ją, sam biorąc większość siatek. Było w nich pełno kolorowych papierków, sprayów i takich tam.
Gdy tylko weszliśmy do budynku dziewczyna rzuciła się do rozwieszania balonów. 
Uwinęła się w miarę szybko. Oprócz wymienionych rzeczy kupiła jeszcze pełno innych, często nawet wybuchających cudów. Gdy wszystko było już gotowe zmęczeni opadliśmy na krzesła od baru.
- Zaprosiłaś w ogóle jakichś gości? - spytałem
- Oczywiście! Całą masę! -wykrzyknęła. 
- A Zayn w ogóle kogoś będzie znał? 
- Tego nie mogę zagwarantować - wybuchnęła śmiechem - po prostu chciałam żeby było jak najwięcej ludzi więc zapraszałam nawet takich których sama nie znałam. -  przyznała.
W sumie to nawet słusznie, że tak zrobiła. Zayn zawsze lubi gdy jest z kim potańczyć i wypić.
A pozatym będzie można nawiązać nowe znajomości.  Posprzątaliśmy wszystkie śmieci i udaliśmy się do samochodu. Droga była krótka i przyjemna.  
- Harry bardzo Ci dziękuję ! - krzyknęła dziewczyna - nie wiem jak ci się odwdzięczę! - powiedziała po czym wskoczyła mi w ramiona. Na porzegnanie dałem jej buziaka w policzek. 
- Nie ma za co 
- Jest, jest. Bez Ciebie nie dałabym sobie rady. Pamiętaj bądźcie tam o 18 i nie zapomnijcie wziąść Zayna!- krzyknęła wsiadając do samochodu. 
Poczłapałem się do drzwi wejściowych. Było ok. godziny 13. Chłopacy na pewno już wstali. 
- Hej już jestem - zawołałem. Na kanapie siedział LouLou.  Na jego widok poczułem mrowienie w brzuchu. 
- Hej. - odpowidział - Gdzie byłeś? Martwiliśmy się o Ciebie. - powiedział obojętnie.
- Przygotowywałem przyjęcie. Gdzie są wszyscy? 
- Liam gdzieś poszedł, nie wiem gdzie, a Niall z Zaynem w Nandos. - odburknął. Jego ton był oschły. Nie okazywał żadnych uczuć. Miałem już tego dosyć. Za bardzo mi na nim zależało.  Podszedłem bliżej. Lou miał wzrok wlepiony gdzieś w przestrzeń.  Nawet na mnie nie spojrzał. 
- Louis, co się dzieje? - powiedziałem z nadzieją, że otrzymam jakąś racjonalną odpowiedź.
- Nic się nie dzieje. A co miałoby się dziać? - powiedział oschle. 
- Czemu taki jesteś? Czemu nie chcesz ze mną rozmawiać? Czemu ciągle uciekasz wzrokiem? Przecież i tak nie zmienisz przeszłości. Ranisz mnie każdym swoim słowem - powiedziałem
i poczułem jak łzy napływają mi do oczu.
- Harry, daj spokój. Po co mam do tego wracać. To Ty mnie ranisz. Dobrze o tym wiesz. Przestań dawać mi nadzieję. Zapomnijmy o tym. 
- Co Ty pierdolisz?! - powiedziałem i mimowolnie wybuchnęłem płaczem. 
- Harry, przestań się okłamywać. I tak mnie nigdy nie pokochasz. - powiedział opanowanym tonem
- Przecież Cię kocham debilu ! - wykrzyczałem przez łzy. Nie mogłęm w to uwierzyć. Poczułem jak załamują się podemną kolana. Przewróciłem się. 
Boo Bear wstał z kanapy i pzykucnął przy mnie. 
- Harry. Zastanów się. Przecież Ty nigdy nie kochałeś żadnej swojej dziewczyny. 
- Nie. Masz rację. Nie kochałem. Dopiero ostatnio dowiedziałem się co to prawdziwa miłość. Ty mi to pokazałeś - podniosłem się i przybliżyłem swoją twarz do niego. Byłem gotowy na to że zaraz oberwę w twarz. Byłem gotowy na to że mnie znienawidzi. Jednak nic takiego nie 
nastąpiło. Poczułem tylko cudowny smak jego ust. Przepełniło mnie niesamowite uczucie. Łzy rozpaczy zamieniły się w łzy radości.  Zrobiło mi się gorąco. Pogłębiałem coraz bardziej nasz pocałunek. Lou wsunął mi ręce pod bluzę, badając dokładnie moje żebra. Nie mogłem dłużej wytrzymać. Uczucie do niego rozsadzało mnie na wszystkie strony. Chwyciłem go za koszulkę i pociągnąłem za sobą w stronę sofy. Ku mojemu zdziwieniu to on przejął kontrolę. Szybkim ruchem ręki pozbył się mojej bluzy. Zaczął delikatnie całować mnie po torsie. Na całym swoim ciele czułem przyjemne dreszcze, które jeszcze bardziej wzbudzały we mnie pragnienie. Pragnienie jego bliskości. Nie zastanawiając się więcej przewróciłem go na drugą stronę tak, że to on teraz znajdował się pode mną. Delikatnie pozbyłem się jego górnej części garderoby. Zaraz potem odpiełem mu pasek od spodni. Powoli je sciągnąłem.
Rzuciłem sie do jego ust. Namiętnie go całowałem rozkoszując się każdą chwilą. Każdym wspólnym złączeniem języków. Lou chwycił mnie za pośladki. 
- O matko. Kocham Cię Louis. Tak bardzo Cię kocham! - wysapałem mu do ucha. 
- HARRY?!?! - usłyszałem nad sobą cieniutki pisk. Serce zabiło mi mocniej. Odwróciłem swoją głowę. Poczułem jak robi mi się słabo. Chciałem zacząć się tłumaczyć ale to nie miało sensu. Zamiast tego z moich ust wydobył się tylko cichy jęk:
- No kurwa... - zrobiło mi się ciemno przed oczami. Jak mogłem być takim pacanem i zapomnieć o tym, że umówiłem się dzisiaj z Gemmą.
Mieliśmy pójść na miasto razem z jej narzeczonym. Chyba jednak nici z naszego wypadu. Tak myślę.... 


____________________________________________________


Wiem, że bardzo szybko dodałam kolejny rozdział. Ale nie mogłam się powstrzymać przed pisaniem :P Myślę, że rozdział 5 pojawi się za kilka dni. Mam teraz wolne więc mogę sobie pisać :D Sorki za błędy. Pzdr. 
Nan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz