czwartek, 28 czerwca 2012

Rozdział 15


Harry:



- Louis, wstawaj śpiochu ! Mam dla Ciebie niespodziankę ! - wyszeptałem mu do ucha
- Jeszcze minutkę... - zamruczał leniwie
- Wstawaj ! - obsypałem jego szyję pocałunkami, schodząc coraz niżej. Jechałem wzdłuż linii jego brzucha, potem po jego nodze. Gdy byłem już przy stopach zaśmiałem się nikczemnie i zacząłem delikatnie je miziać.
- AAAA! - szatyn natychmiastowo zerwał się z łóżka – Nie gilgocz ! - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- No już, ubieraj się bo się spóźnimy !
- Może mi pomożesz? - zapytał robiąc wielkie oczy.
- Kocham Cię debilu – wyszeptałem łącząc nasze usta w pocałunku. Delikatnie wsunąłem rękę pod jego bluzkę i zacząłem masować jego tors. Już po chwili pozbyłem się górnej części jego garderoby. Naparł na mnie swoim ciałem i przygwoździł do ściany. Odpiął mi koszulę i językiem zaczął wodzić po klatce piersiowej. Poczułem jak po moim ciele przechodzą dreszcze.
- Louis... Może jednak sam się przebierzesz... Bo ja jakoś nie mogę się skupić... - chłopak na te słowa głęboko westchnął i zwrócił się w stronę uprzednio przyszykowanych ubrań.
Gdy już byliśmy gotowi, wzięliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyliśmy w stronę samochodu. Droga minęła nam bardzo szybko, i nim się spostrzegłem byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do budynku i pokierowaliśmy się do recepcji.
- Pan Harry Styles? - spytała kobieta za ladą – wszystko już jest przygotowane. Życzę miłej zabawy – powiedziała uśmiechając się
- Matko Harry co to za niespodzianka – spytał dość przerażony chłopak
- Nie bój się ! - powiedziałem delikatnie muskając ustami jego policzek. - I zamknij oczy ! – Chwyciłem go za rękę , kierując się w wyznaczone miejsce. Tam czekał na nas instruktor z całym sprzętem.
- Możesz już otworzyć – wyszeptałem mu do ucha czekając na jego reakcję. Otworzył buzię ze zdumienia.
- Harry... Czy Ty myślisz, że ja skoczę ? - powiedział drżącym głosem pochylając się nad przepaścią
- Nie masz wyboru ! Już za to zapłaciłem ! A poza tym dostaniesz spadochron... nie martw się! - powiedziałem z przekąsem. Chłopak nie był do końca przekonany, ale mimo wszystko dał sobie założyć kombinezon. Instruktor nauczył nas jak otwierać spadochron, i objaśnił nam wszelkie inne rzeczy. Gdy byliśmy już gotowi, stanęliśmy nad przepaścią i złapaliśmy się za ręce. Gdy spojrzałem w dół, cała moja pewność siebie ulotniła się. Ziemia była jakieś kilka kilometrów pod nami. Poczułem jak zimny pot wstępuje na moje czoło. Co mi strzeliło do głowy, żeby rezerwować skok na bungie ! Przecież ja zginę ! Spojrzałem niepewnie na Louisa, który w odróżnieniu ode mnie teraz jakoś dziwnie zacieszał.
- Lou... może jednak nie skoczymy...
- Oszalałeś ! To musi być niesamowite przeżycie ! Skaczemy ! - powiedział robiąc krok do przodu
- Poczekaj ! - wrzasnąłem zdzierając sobie gardło i gwałtownie przyciągając go do siebie. - Jeżeli tego nie przeżyję, to chcę żebyś wiedział, że kocham Cię najmocniej na świecie... I że robię to tylko i wyłącznie dla Ciebie i że … - przerwał moją przemowę wpijając mi się w wargi. Pogłębiłem pocałunek. Chciałem aby ta chwila trwała jak najdłużej, w razie gdyby to miałby być nasz ostatni moment razem. Poczułem jak chłopak mocno ściska moją dłoń.
- Teraz albo nigdy – wyszeptał, a ja pokornie zrobiłem krok do przodu. Poczułem jak tracę grunt pod nogami. Najmocniej jak potrafiłem zacisnąłem oczy by nie musieć patrzeć pod siebie. Wiatr szumiał mi w uszach i oplatał całe moje ciało. Czułem jak przekręcam się w locie.
- AAAAAAAAA!!!!!!!! - wrzasnąłem najgłośniej jak tylko potrafiłem i otworzyłem oczy chcąc sprawdzić położenie. Moje serce zamarło. Leciałem obok skał i miałem wrażenie, że wiatr zaraz mnie na nie zepchnie. Moje oczy zrobiły się mokre
- Louis!! Boję się !! - krzyknąłem obracając głowę w stronę chłopaka, który najwyraźniej świetnie się bawił
- Jak krzyknę '' już '' to rozłóż spadochron !!
- Cooo?! - nic nie usłyszałem przez szumiący wiatr
- Juuuuuuuuuuuż !! - wydarł się chłopak. Spojrzałem pod siebie. Byliśmy niebezpiecznie blisko ziemi, a Louis otworzył spadochron. Poszedłem w jego ślady i już za chwilę swobodnie szybowałem ku ziemi. Nagle moim ciałem mocno wstrząsnęło i poczułem gwałtowne uderzenie. Już po chwili toczyłem koziołki na zielonej trawie.
- O matko przeżyłem ! - krzyknąłem szczęśliwy, choć ciągle roztrzęsiony. Louis podbiegł bliżej i pochylił się nade mną
- Obaj przeżyliśmy. - powiedział po czym połączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

Liam :



Harry z Louisem wrócili właśnie z jakiejś ekstremalnej wycieczki i udali się do pokoju jak podejrzewam w widomych celach. Zayn z Cece siedzieli przed telewizorem i wcinali żelki. Zerwali ze sobą, ale nadal są przyjaciółmi. Kończyłem dopalać papierosa, wpatrując się w gwieździste niebo. Od ostatnich kilku dni nie wziąłem ani jednej tabletki. I nawet nie czułem takiej potrzeby by znowu zacząć brać. Nie chciałem tego niszczyć. Nie chciałem niszczyć tego cudownego życia. To niesamowite, że przez tak spontaniczną decyzję, jaką było udanie się do X-factora, poznałem ludzi, za których mógłbym teraz oddać życie. Dzięki którym właściwie ciągle żyję. Oni mnie ocalili. We wszystkich możliwych znaczeniach tego słowa. Wszedłem do salonu kierując się w stronę małej lodówki. Zniknęła z niej większa część jedzenia, gdyż Niall wyjechał zabierając ze sobą jeden bagaż podręczny na ubrania i walizkę na przekąski. Normalka. Mój wzrok odszukał stojącą w głębi butelkę z piwem. Uradowany sięgnąłem po nią i zamknąłem drzwiczki chłodziarki. Była taka kojąco zimna, że nie omieszkałem przyłożyć ją sobie do czoła. Pociągnąłem mały łyczek po czym powolnym krokiem ruszyłem w stronę Zayna i Cece. Nagle stanąłem jak wryty i tępo na nich spojrzałem. Wyglądali jak martwi. Siedzieli cali sztywni i nieobecnym wzrokiem patrzeli w telewizor. Dziewczyna podniosła roztrzęsioną dłoń do ust.
- O mój Boże – wyszeptała. Zdezorientowany zwróciłem wzrok w stronę ekranu. Oglądali wiadomości, ale na pierwszy rzut oka nic niepokojącego nie zauważyłem. Po policzku Cece spłynęła gorąca łza. - O mój Boże – powtórzyła
- Co się do cholery stało ?! - spytałem wkurzony. Nikt mi nie odpowiedział. Ponownie zwróciłem swój wzrok w kierunku telewizora. Butelka z piwem którą trzymałem w ręku wypadła i roztłukła się o posadzkę. Samolot lecący do Dublinu rozbił się. Poczułem jak kolana mi miękną. Nie dotarło jeszcze do mnie to co się stało. Zayn rozwścieczony wstał z kanapy. Zaczął krzyczeć jak opętany. Chwytał wszystkie szklane przedmioty i zaczął rozbijać je o ściany. Wywracał stoliczki i etażerki. Nagle wybuchł płaczem. Chciałem do niego podbiec i go przytulić, ale odepchnął mnie mocno od siebie tak, że przewróciłem się na kafelki.
- Zostaw mnie kurrrwa ! - wydarł się na cały głos, po czym wybiegł z apartamentu trzaskając drzwiami. 

_________________________________________________

Siema :P To już ostatni rozdział ale jeszcze dziś dodam epilog ( tak, wiem że nie było prologu, ale jakoś ten epilog mi tak pasował :P ) Ok to chyba wszystko, resztę napiszę przy epilogu :D Pzdr.
Nan. 

1 komentarz:

  1. Cudowny blog ! <3.<3
    Niesamowity rozdział. Pięknie piszesz. Masz naprawdę dojrzałe słownictwo i podobają mi się charaktery bohaterek. Powodzenia w dalszej twórczości!!! Czekam na kolejny rozdział! :)
    Zapraszam do mnie.
    http://stonedhappinessgirlstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń