Harry:
- Louis,
wstawaj śpiochu ! Mam dla Ciebie niespodziankę ! - wyszeptałem mu
do ucha
- Jeszcze
minutkę... - zamruczał leniwie
- Wstawaj
! - obsypałem jego szyję pocałunkami, schodząc coraz niżej.
Jechałem wzdłuż linii jego brzucha, potem po jego nodze. Gdy
byłem już przy stopach zaśmiałem się nikczemnie i zacząłem
delikatnie je miziać.
- AAAA! -
szatyn natychmiastowo zerwał się z łóżka – Nie gilgocz ! -
oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- No już,
ubieraj się bo się spóźnimy !
- Może mi
pomożesz? - zapytał robiąc wielkie oczy.
- Kocham
Cię debilu – wyszeptałem łącząc nasze usta w pocałunku.
Delikatnie wsunąłem rękę pod jego bluzkę i zacząłem masować
jego tors. Już po chwili pozbyłem się górnej części jego
garderoby. Naparł na mnie swoim ciałem i przygwoździł do ściany.
Odpiął mi koszulę i językiem zaczął wodzić po klatce
piersiowej. Poczułem jak po moim ciele przechodzą dreszcze.
- Louis...
Może jednak sam się przebierzesz... Bo ja jakoś nie mogę się
skupić... - chłopak na te słowa głęboko westchnął i zwrócił
się w stronę uprzednio przyszykowanych ubrań.
Gdy już
byliśmy gotowi, wzięliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyliśmy w
stronę samochodu. Droga minęła nam bardzo szybko, i nim się
spostrzegłem byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do budynku i
pokierowaliśmy się do recepcji.
- Pan Harry
Styles? - spytała kobieta za ladą – wszystko już jest
przygotowane. Życzę miłej zabawy – powiedziała uśmiechając
się
- Matko
Harry co to za niespodzianka – spytał dość przerażony chłopak
- Nie bój
się ! - powiedziałem delikatnie muskając ustami jego policzek. -
I zamknij oczy ! – Chwyciłem go za rękę , kierując się w
wyznaczone miejsce. Tam czekał na nas instruktor z całym sprzętem.
- Możesz
już otworzyć – wyszeptałem mu do ucha czekając na jego
reakcję. Otworzył buzię ze zdumienia.
- Harry...
Czy Ty myślisz, że ja skoczę ? - powiedział drżącym głosem
pochylając się nad przepaścią
- Nie masz
wyboru ! Już za to zapłaciłem ! A poza tym dostaniesz
spadochron... nie martw się! - powiedziałem z przekąsem. Chłopak
nie był do końca przekonany, ale mimo wszystko dał sobie założyć
kombinezon. Instruktor nauczył nas jak otwierać spadochron, i
objaśnił nam wszelkie inne rzeczy. Gdy byliśmy już gotowi,
stanęliśmy nad przepaścią i złapaliśmy się za ręce. Gdy
spojrzałem w dół, cała moja pewność siebie ulotniła się.
Ziemia była jakieś kilka kilometrów pod nami. Poczułem jak zimny
pot wstępuje na moje czoło. Co mi strzeliło do głowy, żeby
rezerwować skok na bungie ! Przecież ja zginę ! Spojrzałem
niepewnie na Louisa, który w odróżnieniu ode mnie teraz jakoś
dziwnie zacieszał.
- Lou...
może jednak nie skoczymy...
-
Oszalałeś ! To musi być niesamowite przeżycie ! Skaczemy ! -
powiedział robiąc krok do przodu
- Poczekaj
! - wrzasnąłem zdzierając sobie gardło i gwałtownie
przyciągając go do siebie. - Jeżeli tego nie przeżyję, to chcę
żebyś wiedział, że kocham Cię najmocniej na świecie... I że
robię to tylko i wyłącznie dla Ciebie i że … - przerwał moją
przemowę wpijając mi się w wargi. Pogłębiłem pocałunek.
Chciałem aby ta chwila trwała jak najdłużej, w razie gdyby to
miałby być nasz ostatni moment razem. Poczułem jak chłopak mocno
ściska moją dłoń.
- Teraz
albo nigdy – wyszeptał, a ja pokornie zrobiłem krok do przodu.
Poczułem jak tracę grunt pod nogami. Najmocniej jak potrafiłem
zacisnąłem oczy by nie musieć patrzeć pod siebie. Wiatr szumiał
mi w uszach i oplatał całe moje ciało. Czułem jak przekręcam
się w locie.
-
AAAAAAAAA!!!!!!!! - wrzasnąłem najgłośniej jak tylko potrafiłem
i otworzyłem oczy chcąc sprawdzić położenie. Moje serce
zamarło. Leciałem obok skał i miałem wrażenie, że wiatr zaraz
mnie na nie zepchnie. Moje oczy zrobiły się mokre
- Louis!!
Boję się !! - krzyknąłem obracając głowę w stronę chłopaka,
który najwyraźniej świetnie się bawił
- Jak
krzyknę '' już '' to rozłóż spadochron !!
- Cooo?! -
nic nie usłyszałem przez szumiący wiatr
-
Juuuuuuuuuuuż !! - wydarł się chłopak. Spojrzałem pod siebie.
Byliśmy niebezpiecznie blisko ziemi, a Louis otworzył spadochron.
Poszedłem w jego ślady i już za chwilę swobodnie szybowałem ku
ziemi. Nagle moim ciałem mocno wstrząsnęło i poczułem gwałtowne
uderzenie. Już po chwili toczyłem koziołki na zielonej trawie.
- O matko
przeżyłem ! - krzyknąłem szczęśliwy, choć ciągle
roztrzęsiony. Louis podbiegł bliżej i pochylił się nade mną
- Obaj
przeżyliśmy. - powiedział po czym połączył nasze usta w
namiętnym pocałunku.
Liam :
Harry
z Louisem wrócili właśnie z jakiejś ekstremalnej wycieczki i
udali się do pokoju jak podejrzewam w widomych celach. Zayn z Cece
siedzieli przed telewizorem i wcinali żelki. Zerwali ze sobą, ale
nadal są przyjaciółmi. Kończyłem dopalać papierosa, wpatrując
się w gwieździste niebo. Od ostatnich kilku dni nie wziąłem ani
jednej tabletki. I nawet nie czułem takiej potrzeby by znowu zacząć
brać. Nie chciałem tego niszczyć. Nie chciałem niszczyć tego
cudownego życia. To niesamowite, że przez tak spontaniczną
decyzję, jaką było udanie się do X-factora, poznałem ludzi, za
których mógłbym teraz oddać życie. Dzięki którym właściwie
ciągle żyję. Oni mnie ocalili. We wszystkich możliwych
znaczeniach tego słowa. Wszedłem do salonu kierując się w stronę
małej lodówki. Zniknęła z niej większa część jedzenia, gdyż
Niall wyjechał zabierając ze sobą jeden bagaż podręczny na
ubrania i walizkę na przekąski. Normalka. Mój wzrok odszukał
stojącą w głębi butelkę z piwem. Uradowany sięgnąłem po nią
i zamknąłem drzwiczki chłodziarki. Była taka kojąco zimna, że
nie omieszkałem przyłożyć ją sobie do czoła. Pociągnąłem
mały łyczek po czym powolnym krokiem ruszyłem w stronę Zayna i
Cece. Nagle stanąłem jak wryty i tępo na nich spojrzałem.
Wyglądali jak martwi. Siedzieli cali sztywni i nieobecnym wzrokiem
patrzeli w telewizor. Dziewczyna podniosła roztrzęsioną dłoń do
ust.
- O mój
Boże – wyszeptała. Zdezorientowany zwróciłem wzrok w stronę
ekranu. Oglądali wiadomości, ale na pierwszy rzut oka nic
niepokojącego nie zauważyłem. Po policzku Cece spłynęła gorąca
łza. - O mój Boże – powtórzyła
- Co się
do cholery stało ?! - spytałem wkurzony. Nikt mi nie odpowiedział.
Ponownie zwróciłem swój wzrok w kierunku telewizora. Butelka z
piwem którą trzymałem w ręku wypadła i roztłukła się o
posadzkę. Samolot lecący do Dublinu rozbił się. Poczułem jak
kolana mi miękną. Nie dotarło jeszcze do mnie to co się stało.
Zayn rozwścieczony wstał z kanapy. Zaczął krzyczeć jak opętany.
Chwytał wszystkie szklane przedmioty i zaczął rozbijać je o
ściany. Wywracał stoliczki i etażerki. Nagle wybuchł płaczem.
Chciałem do niego podbiec i go przytulić, ale odepchnął mnie
mocno od siebie tak, że przewróciłem się na kafelki.
- Zostaw
mnie kurrrwa ! - wydarł się na cały głos, po czym wybiegł z
apartamentu trzaskając drzwiami.
_________________________________________________
Siema :P To już ostatni rozdział ale jeszcze dziś dodam epilog ( tak, wiem że nie było prologu, ale jakoś ten epilog mi tak pasował :P ) Ok to chyba wszystko, resztę napiszę przy epilogu :D Pzdr.
Nan.
Cudowny blog ! <3.<3
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział. Pięknie piszesz. Masz naprawdę dojrzałe słownictwo i podobają mi się charaktery bohaterek. Powodzenia w dalszej twórczości!!! Czekam na kolejny rozdział! :)
Zapraszam do mnie.
http://stonedhappinessgirlstory.blogspot.com/